Korzyści płynące z organizowania wystaw są oczywiste dla zwiedzających! – dobre, ciekawe wystawy przyciągają publiczność, która zdobywa skondensowaną wiedzę, podaną w sposób atrakcyjny, barwny, emocjonalny, działający na wszystkie zmysły – jak w przypadku naszej ostatniej wystawy Bruno Schulz. Rzeczywistość przesunięta.
W tym wypadku również i Muzeum zyskało! Mianowicie, w dniu wernisażu dwie przemiłe Panie – jedna rodowita warszawianka, a druga rodem z Gdańska, choć rodzinnymi korzeniami ze Stanisławowa, zdecydowały się sprzedać naszemu Muzeum 2 fotografie Brunona Schulza z innymi osobami. Radość jest tym większa, że przy nadzwyczaj bogatej kolekcji prac plastycznych Schulza, zbiór wizerunków fotograficznych jest niezwykle ubogi – tylko 4! Jest to więc nie tylko uzupełnienie naszej skromnej kolekcji, ale dowód z natury, potwierdzający to, co sądzi się o osobowości pisarza.
Fotografie pochodzą z rodzinnego archiwum p. Janiny Winnickiej – matki oferentki – która w latach 30. XX wieku była nauczycielką plastyki w żeńskim gimnazjum w Drohobyczu, gdzie pracował również Bruno Schulz. Sądzić więc można, że przedstawiona grupa osób, to grono nauczycieli, sfotografowanych w Drohobyczu 2 X 1938 (opis piórem: „Drohobycz, 2.X.38. tydzień LOP.P.”). Na 1.fotografii jeszcze się witają: rozbawieni, uśmiechnięci, na 2. już pozują. Nietrudno jest na nich wypatrzeć pisarza – chciałoby się powiedzieć: zawsze wycofany, jakby przestraszony, wyobcowany, samotny, z jakimś wewnętrznym zapatrzeniem!
Pani na 1. planie, w bereciku, to mama oferentki, a skrót LOP.P oznacza Ligę Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej – organizację paramilitarną okresu międzywojennego. Drugi od lewej w kapeluszu Bruno Schulz.
Magdalena Durko-Stępień