Wielkie dzieła sztuki zakorzenione są w Transcendencji, dlatego nigdy nie umierają. Stąd też kolejne ich odczytania przez następujące po sobie pokolenia, które nadają im sens aktualny, wplatają je w swoją bieżącą historię. Tak też stało się z wierszem T. S. Eliota Podróż Trzech Króli. Już pierwsze jego słowa: „Mroźna to była wyprawa, najgorsza pora roku…” – zimą 2010 roku nabrały nowego sensu, w tym trudnym czasie, zwieńczonym dramatem katastrofy Smoleńskiej.
Stąd pomysł, by poprzez ewangeliczny motyw podróży Trzech Magów ujrzeć „tu” i „teraz” polskiej rzeczywistości, by odczytać na nowo to wydarzenie, by raz jeszcze przeżyć jego radosną, pastoralną atmosferę, zakłócaną okrucieństwem świata i zdegenerowanej władzy, by poczuć radość kruchego rodzinnego szczęścia, na które od samego początku pada cień Golgoty.
By przywołać nastrój zimy 2010 roku odwołaliśmy się do medium fotografii. Nie chodziło o fotografie jedynie dokumentalne, lecz o artystyczne znaki czasu. Stąd chasydzi, z fotogramów Krzysztofa Miszułowicza, zmierzający przez zaśnieżony cmentarz, by uparcie dobijać się do Boga żarliwą modlitwą; obezwładniona mrozem i śniegiem Warszawa i uwięzłe w lodzie barki, z fotogramów Jerzego Gumowskiego; przedświt, budzenie się miasta streszczone w widzianej przez okno scenie, przedstawiającej piekarzy pochylonych nad wypiekanym chlebem, z fotografii Rafała Kossowskiego; melancholia pejzażu, z fotografii Pawła Kęski, zamknięta w kropli rosy, w której, jak w zwierciadle Arnolfinich odbija się zamglona łąka i sylweta konia.
By uzyskać pełnię przekazu przywołaliśmy z przeszłości wielkich, nieżyjących już artystów, Józefa Mehoffera, Józefa Łukomskiego, Tomasza Tatarczyka. Ale to okazało się zbyt mało by na nowo odczytać sens Podróży Trzech Króli. Zaprosiliśmy więc do współpracy przy projekcie wybitnych artystów współczesnych, Marka Jaromskiego, Grzegorza Morycińskiego, Marka Ałaszewskiego. Chodziło bowiem o stworzenie nowych przestrzeni malarskich i muzycznych do wiersza Eliota, paralelnych, w których można by odczytać nieprzeczuwane dotąd znaczenia tego dzieła.
Instalacje, pejzaże i sceny angelologiczne Marka Jaromskiego stworzyły najszersze ramy ekspozycji; ramy mistyczne, w których każde najprostsze zdarzenie zanotowane w jego sztuce – wyprawa za miedzę w ukochanej przez malarza wsi Ponikiew, grupa polnych drzew pod niskim niebem, drewniane sztachety – stają się elementem uniwersum, a powiedzenie sąsiada, pana Janka, że „mężczyzna powinien być stanowczy”, nieoczekiwanie nabiera mądrości biblijnego cytatu.
Natomiast grupa pustynnych pejzaży Grzegorza Morycińskiego, z wirującymi nad rudą, spaloną ziemią demonami, zawieszona na tle nieba sylweta orła, z wylegującymi się w półmroku złocistymi wężami, staje się naturalnym kontekstem dla opisanej przez Eliota pędzącej przez pustynię karawany, zmierzającej do „doliny łagodnej, żyznej” tchnącej zapachem ziół, w której ciszy zanurzamy się wraz z artystą podróżując kolorowym balonem.
Marka Ałaszewskiego poprosiliśmy o napisanie oratorium do Podróży Trzech Króli. Powstało dzieło bezprecedensowe, monumentalne na skład orkiestrowy i dwa chóry, dzieło, którego zróżnicowane części wnoszą rozpiętość nastrojów zawartych w wierszu, od melancholijnego wspomnienia opuszczonych „pałaców na wzgórzach […] i jedwabistych dziewcząt roznoszących napoje”, poprzez niespokojny, przyspieszony rytm kłusujących wielbłądów, po ciszę „doliny łagodnej, żyznej” i patetyczny finał zwieńczony pytaniem „dokąd ta droga nas wiodła, do Narodzin czy Śmierci”?
Pragniemy, by widz utożsamił się z postaciami – rzeźbami Łukomskiego, które na naszej wystawie reprezentują podróżujących Magów i wraz z nimi, poprzez zmienne pejzaże i nastroje, dotarł do jej centrum, gdzie śmierć spotyka się z nadzieją.
Strefę eschatologii prezentują kompozycje Marka Jaromskiego z cyklu Blues dla anioła – zetlałe w czerniach i szarościach wizerunki niebieskich posłańców, skażonych jednak ludzkim cierpieniem – i obraz Okińczyca Epitafium I, gdzie z mroku wyłania się ujęta od tyłu postać mężczyzny ze skrępowanymi na plecach dłońmi i przestrzeloną czaszką.
Nadzieja zaś skupia się w niewielkim obrazku Józefa Mehoffera przedstawiającym Świętą Rodzinę. Biblijna scena została przykrojona do realiów młodopolskiej wsi. Ten ewangeliczny obrazek to zarazem marzenie o polskiej Arkadii.
Łukasz Kossowski
[ilustracja: Marek Jaromski, Płoty z Panikwii, drzeworyt]