24 września na warszawskich Powązkach pożegnaliśmy Zofię Trzebińską-Nagabczyńską, ostatniego uczestnika i świadka formacji „Sztuka i Naród”, kolporterki konspiracyjnego pisma wydawanego w stolicy w latach 1942 – 1944. Śp. Magdalena – takim pseudonimem posługiwała się Zmarła – była siostrą pisarza, trzeciego redaktora SiN-u, Andrzeja Trzebińskiego, rozstrzelanego przez Niemców w publicznej egzekucji.
W roku ubiegłym w Muzeum Literatury prezentowaliśmy wystawę malarstwa Zofii Trzebińskiej-Nagabczyńskiej pt. „Pejzaże – Rośliny – Daleko od Natury” – zobacz.
***
Fragmenty rozmowy z Zofią Trzebińską-Nagabczyńską – Magdaleną, siostrą Andrzeja Trzebińskiego (całość w katalogu wystawy “Sztuka i Naród”).
Maria Dorota Pieńkowska: Jaka była atmosfera Pani rodzinnego domu? Jak pani zapamiętała swojego brata, Andrzeja Trzebińskiego?
Zofia Trzebińska-Nagabczyńska: Mieliśmy bardzo dobrą, wczesną młodość. Mieszkaliśmy na Pomorzu, na wsi, w domku. Prócz nas dwojga, było dwoje kuzynów. No i w tym krajobrazie bardzo pięknym, bo to były jeziora, lasy – nawet nie wiem, czy to była Szwajcaria Kaszubska czy jakoś to inaczej się nazywało, świetnie się bawiliśmy. Andrzej zawsze prowokował zabawy, wymyślał je. Wtedy czytał najczęściej książki historyczne. Po odzyskaniu niepodległości wydawało się dużo książek historycznych dla dzieci i on ich treść przekładał na zabawy. My bawiliśmy się w te wojska…
Czy Andrzej czytał swoje wiersze podczas wieczorów organizowanych przez SiN?
Pamiętam jak czytał Aby podnieść różę, bo wtedy wspaniale to czytał, tak aktorsko.
Do liryków Andrzej przywiązywał dużą wagę, ale chyba się trochę zniechęcił. Był konkurs, którego nie wygrał. Może to go zniechęciło do czytania swoich liryków? Ja natomiast bardzo je lubię… Tym bardziej, że znam genezę… Tam jest np. szyny takie proste, a odjazdy zawiłe, w kwiatach, gałązkach. On to pisał jako bardzo mały chłopczyk. Jak się potem dowiedziałam rodzice po pierwszej wojnie, gdzieś w Mińsku Mazowieckim wynajęli mieszkanie (..) On stał przed płotem – babcia mi mówiła – a za płotem szła kolej i on zawsze przyglądał się tym pociągom.
Była Pani kolporterką pisma. Czy znała Pani autorów piszących dla “Sztuki i Narodu”?
Tak, ja oczywiście, ich wszystkich znałam, bo trzon SiN-u był bardzo nieliczny. Ja stanowiłam – jakby to się teraz powiedziało – pion techniczny. To znaczy, że latałam z tymi gazetkami
i dostarczałam je ludziom. Poza tym, brałam udział przy organizacji wieczorów artystycznych, literackich ,muzycznych, nawet był jeden wieczór tańca artystycznego
(…)
Andrzej wydawał Pani polecenia?
Można powiedzieć, że był moim szefem. Był szefem wszystkich. On nadał mi nowe imię, okupacyjny pseudonim – Magdalena. Do dzisiaj nią jestem – nikt nie zwraca się do mnie: Zosiu…
Fot. Anna Kowalska / ML