Uznałam, że Andrzejki to dobry pretekst do przypomnienia uczuć miłości, wierności i wielkiej przyjaźni, które łączyły Andrzeja i Nelly Strugów. Najwierniejszy ich obraz przetrwał w listach.
Ocalała z pożogi wojennej korespondencja Andrzeja i Nelly, po dokładnej lekturze, przywodzi na myśl „rozmowę listami”. Pisali do siebie początkowo nieco oficjalnie, ale zawsze niezwykle szczerze i czule. Są to obszerne teksty, wierszyki, liściki, a nawet notateczki na maleńkich skrawkach papieru. Korespondencja obejmuje lata 1919-1937, do śmierci Andrzeja Struga, a przynajmniej tak do niedawna można było ją datować. Otóż „odkurzenie archiwum” podczas skontrum zaowocowało pięknym odkryciem. Znalezione dwa zeszyty – zwyczajne, zielone, jeden z Fabryki Wyrobów Papierniczych „Mazowia”, drugi od „Kręglewskiego”, podpisane: „Własność Nelly Strugowej”, kryją prawdziwe skarby – listy Nelly do Andrzeja, pisane już po Jego odejściu, od 20 stycznia 1938 do 27 września 1939 roku. Nelly kończy pisanie wraz z przeczuciem kapitulacji Warszawy, która rzeczywiście miała miejsce dnia następnego. W ostatnim liście powierza siebie, dom i rękopisy opiece Andrzeja.
Dzisiaj, w wigilię imienin, ale i kilka dni przed rocznicą śmierci Struga, proponuję lekturę jednego z nich.
Katarzyna Piktel – Muzeum Andrzeja Struga
29.XI.38
Ciucieńku! Zabrakło mi atramentu przerwałam liścik. Ileż dni nie pisałam! Jutro będę u Ciebie – wszak jutro Andrzeja imieninki mego Andrzeja Struga! Ale my nie obchodziliśmy tego dnia- trochę chciałam, ale powstrzymywała mnie obawa, że w tem jest może coś sztucznego. Dziś pobiegnę i cichutko postoję przy Tobie i powiem Ci, że pamiętam i kocham nie tylko mego Tadeuszka, ale i Andrzeja Struga, bo przecież to jest Jedno! Nie można ich rozdzielać. Kochanie jakże tęsknię do Ciebi, jak mi strasznie smutno, coraz smutniej. Jakoś za często ostatnio uprzytamniam sobie, że Ciebie nie ma! To są takie jakieś straszne chwile, rzadkie na szczęście. (…)
Dziś miałam takie smutne odczucie. Byłam na odczycie w PTT o Alpach (…) Myślałam, że widoczki górskie coś mi dadzą – dadzą coś z Ciebie. Ale właśnie było mi straszliwie smutno i wciąż myślałam o Tobie i o tem, że to jest niemożliwe, aby mi było kiedykolwiek dobrze w górach bez Ciebie, ale właściwie to wszędzie i wszelako poza zatopieniem się w pracy jest mi źle, źle i czuję, że nigdy nie będzie inaczej. Bo nie masz radości życia bez Ciebie. Pusto, pusto. To co dawało kiedyś radość – dziś daje ból. Wszystko budzi ból.
Ale co innego chciałam Ci powiedzieć. Dziś 29 listopada. Wciąż o tem pamiętam. (…)
Ciuciuś śniłeś mi się dziś. To straszne, że już nie mogę snu odtworzyć, a jeszcze po obiedzie rozpamiętywałam go. Cóż to za straszne kalectwo w mej głowie i na czem ono polega, jak się odbywa to zapominanie? Czyż nikt mi nie pomoże. Czy też jest na to lekarstwo. To pamiętam jeszcze, że siedziałam przytulona do Ciebie plecami do piersi tak, że Ty opierałeś bródkę na mojej głowie. Czułam lekki ucisk Twej bródki, Kochanie moje! A potem moment ostatni – oddaliłeś się swoim elastycznym krokiem – ale gdzie to było, jak nic nie pamiętam, ale Ty żyłeś i nic nam nie groziło. Dziękuję Ci Ciucieńku. Postawiłam sobie Ciebie dawno przy łóżku – tego od Malarskiego, tam tak cudnie patrzysz prosto w oczy. Więc zawsze patrzę, patrzę w Twe oczy (…) i patrząc w nie gaszę lampę i z Twemi oczami w oczach odchodzę w sen. Kochanie, kochanie jak strasznie tęsknię do Ciebie.