Wieczór Sławy Pruszyńskiej
Oddział: , Dodano: 4 września 2013

Zapraszamy serdecznie na wieczór zorganizowany przez Jana Skłodowskiego poświęcony zapomnianej poetce Sławie Pruszyńskiej, który odbędzie się w czwartek, 10 października o godzinie 18.00 w siedzibie Muzeum Literatury przy Rynku Starego Miasta 20 w Warszawie. Wiersze poetki przeczyta Weronika Kalinowska. Prowadzenie spotkania Jan Skłodowski.

Uwaga: spotkanie odbędzie się w Klubie Księgarza (wejście obok Muzeum Literatury)

 

Stanisława Pruszyńska, potocznie Sława, pseud. Edwarda Rawiczówna (1888? w majątku Kozarynówka, parafia Rzyszczów, pow. kaniowski, Ukraina – 7 I 1945 Zakopane). Poetka bywająca w Zakopanem od 1903, a od 1922 r. mieszkająca tam prawie stale, pod koniec pod przybranym nazwiskiem Stanisława Rupniewska. W latach 1904-06  korespondowała ze Stefanem Żeromskim (zachowały się odpisy jego listów). Ok. 1907-08 P. była żoną  Feliksa Gwiżdża, wykształconego Podhalanina, poety i dramaturga, ale opuściła go po roku małżeństwa.

Opublikowała trzy tomiki swych wierszy: Poezje (Warszawa, 1905), Najdalszym (Kraków, 1907), Tęcze pogody (Warszawa, 1922). Jej wiersze ukazywały się też w czasopismach warszawskich i i zakopiańskich., np. Góry, Słota, Tu, gdzie czas mierzy… („Zakopane” 1929, nr 23, 28 i 34). Tematyka zakopiańska i tatrzańska pojawia się we wszystkich wspomnianych tomikach. Jej nie wydana obfita twórczość poetycka lat międzywojennych zachowała się w rękopisach.

 

 

Śnieg

Śnieg – śnieg, co w górach jest najbardziej cichy
I bielszy niźli w jakiej stronie świata –
Szemrzące włosy splata i rozplata…

Śnieg – śnieg, co w górach jest najbardziej cichy
I bardziej słodkim jest w każdym powiewie,
Wie o błąkaniu wiele – lub nic nie wie…

Wzbudza – i tęsknot wchłania wciąż przepychy
I ponad wszelki ból miękko wyrasta –
Zbytecznym zda się w ciemnej próżni miasta.

Śnieg – śnieg, co w górach jest najbardziej cichy

 

Wiersz (pierwsze dni stycznia 1945)

Dać ukojność starganemu czołu –
Dal rozśpiewać wiośnianą piosenką –
– Dzień jest każdy szarpiącą udręką –
Twarze nasze koloru popiołu.

Usta co dzień chcą chleba okruszyn,
Jako ptaki wśród mroźnej zawiei –
Głód nam pisze słowa beznadziei –
I jak popiół już są nasze dusze.

Słowa kluczowe:

Dodaj komentarz:

Przed dodaniem komentarza prosimy o przepisanie słów z obrazka (zabezpieczenie przed spamem).

 
Copyright © 2010-2017 Muzeum Literatury | Cennik | Polityka prywatności | Logotyp ML | Przetargi i zamówienia publiczne | BIP