Wystawa „Ulica Krokodyli.waw.pl”
Oddział: , Dodano: 4 października 2012

Projekt towarzyszący wystawie „Bruno Schulz. Rzeczywistość przesunięta”

Na 70 prezentowanych fotografiach przedstawiona została rzeczywistość, którą można opisać cytatami z prozy Brunona Schulza. Współczesną „Ulicę Krokodyli”, ów dystrykt „podejrzany i dwuznaczny”, naszkicowany na mapie grubą czarną linią, odnalazł Miszułowicz na Chmielnej w Warszawie. Jak zawsze podszedł do podjętego tematu z ogromną skrupulatnością. Przeczytawszy wielokrotnie prozę, opowiadania, listy, publicystykę, przeszedł do opracowań i tekstów krytycznych o Schulzu. Wciągany coraz głębiej w świat drohobyckiego realizmu sięgnął po aparat fotograficzny, aby sprawdzić profetyczną zdolność pisarza do odsłaniania przemian kultury życia codziennego. W jego pisarstwie dostrzegł klucz do rozszyfrowywania współczesnej rzeczywistości. Opisywana przez Schulza transformacja, jaka dokonała się w pierwszej połowie XX wieku w Drohobyczu jest ciągle żywa. Wszechogarniająca tandeta, totalny chaos ikonograficzny i estetyczny, epatujące tanią seksualnością reklamy, w których damy niskiej „konduity” puszczając oko do widza zachwalają filmy, margaryny, rajstopy, kawę. Mijając codziennie wielkoformatowe afisze, które dominując przestrzeń miejską wprowadzają na ulice ową rasę kuszących Nephalemek, nie dostrzegamy ich i nie pamiętamy już, która co zachwala swoim ciałem.

Tytuł cyklu, aczkolwiek odnosi się do całej prozy, nawiązuje do najbardziej fotograficznego opowiadania Brunona Schulza „Ulica Krokodyli”. Jest to nie tylko jedyny tekst, w którym przeważa kolorystyka czerni i bieli, ale również w którym pojawiają się fragmenty znamionujące zatrzymanie chwili w obiektywie aparatu fotograficznego. Głównymi bohaterami fotografii są nie tyle pędzący przechodnie, ani nawet stali bywalcy ulicy Chmielnej, pojawiający się niczym postacie z wczesnych filmów Lyncha, ale napisy na murach, plakaty, reklamy, afisze. Zatrzymane w klatce obiektywu artysty nawiązują relację w płaskiej rzeczywistości fotografii. Ludzie pojawiający się na zdjęciach zawsze są uchwyceni tyłem lub z półprofilu, niewyraźnie rysują się ich zamazane, przypominające cienie sylwetki, bądź też uchwycony zostaje jedynie fragment pleców, dłoni, nogi. Dziewczyna z plakatu puszcza oko do mężczyzny kupującego kwiaty, wymalowana na murze para szepcząc obmawia biegnącą ulicą kobietę, klaun z zerwanego afisza, jest ważniejszy niż przechodząca obok niego postać. Zadaniem artysty staje się rozszyfrowanie ukrytych w codzienności znaków prowadzących niezamierzonych poszukiwaczy do prawdy.

Artysta prowadzi nas dalej przez tereny Dworca Zachodniego, na którym, odcisnęło się piętno „dzikiego Klondike’u”. Im dalej odchodzimy od centrum tym bardziej „krokodylowatość” przejmuje władzę nad materią – niezdarna imitatywność wzorów narzuconych przez bożków „wielkiego świata”.

Prezentowany cykl został wykonany na terenie warszawskiej ulicy Chmielnej i jej przedłużenia w kierunku dworca Warszawa Zachodnia. Na zdjęciach jest tylko to, co wiernie zarejestrował obiektyw aparatu fotograficznego. Ingerencja fotografującego w zdjęcie ogranicza się do wyboru samego motywu, oświetlenia, punktu widzenia i ogniskowej obiektywu, czasu naświetlania, a później dostosowania jasności, kontrastu i ostrości samej odbitki.

Muzeum Literatury
Rynek Starego Miasta 20
Warszawa
Wystawa czynna od 20 września do 31 października 2012 r.

Krzysztof Miszułowicz pierwsze poważne spotkanie z fotografią przeżył w latach 60. w Warszawskim Towarzystwie Fotograficznym pod kierunkiem mentora polskiej fotografiki Witolda Dederki. Nie zdecydował się wówczas na zawodowstwo, skończył psychologię na UW. Od dziesięciu lat znowu czynnie uprawia fotografię, która nie jest dla niego tylko sztuką, nie jest również bezosobową dokumentacją, jest raczej sposobem subiektywnej percepcji i rejestracji rzeczywistości, której Miszułowicz przygląda się uważnie, z pełnym wątpliwości, sceptycznym zainteresowaniem. Nie stawia ostrych tez, sam nie do końca pewny, cały czas tropi i próbuje uchwycić te drobne chwile, w których materia dotyka transcendencji, gdy gest, grymas czy cień powodują, że zdjęcie wyrywa rzeczywistości odprysk prawdy. Śledzi uważnie codzienność i szuka odpowiedzi na niesprecyzowane jednoznacznie pytania.

Zafascynowany „innością” prawosławia odwiedził i uwiecznił na kliszy prawie wszystkie monastery w Polsce, poznał ich mieszkańców, brał udział w nabożeństwach, towarzyszył pielgrzymom na św. Górę Grabarkę, wielokrotnie spędzał z mnichami święta Epifanii i Wielkiej Nocy. Wiele jego prac było pokazywanych w kraju i zagranicą na wystawach poświęconych polskiemu prawosławiu, wielokrotnie były reprodukowane w „Przeglądzie Prawosławnym”. Stworzył również wspaniały cykl zdjęć przedstawiających cmentarz żydowski na warszawskiej Woli. Między innymi dzięki tej fascynacji, powrócił po latach do prozy Schulza, która — jak mówił — przy pierwszym podejściu drażniła go. To drugie spotkanie okazało się jednak niezwykle owocne.


Dodaj komentarz:

Przed dodaniem komentarza prosimy o przepisanie słów z obrazka (zabezpieczenie przed spamem).

 
Copyright © 2010-2017 Muzeum Literatury | Cennik | Polityka prywatności | Logotyp ML | Przetargi i zamówienia publiczne | BIP