Tuwim – świadectwa
Oddział: , Dodano: 15 listopada 2013

O wybranych pamiątkach z kolekcji tuwimowskiej w Muzeum Literatury – i nie tylko o nich – pisze Barbara Riss.

Tuwim był wielkim admiratorem kawiarnianego życia i niejeden wiersz czy skecz zanotował w tych niewątpliwie barwnych okolicznościach. Jednak lwia część jego dzieł powstawała w zaciszu domowym, którego niekiedy tygodniami nie opuszczał. Przesiadywał wówczas nad książkami, wertował gazety, przeglądał notatki pośród lubianych, poprawiających samopoczucie bibelotów czy obrazków zdobiących ściany mieszkania. Bowiem w swej istocie pisarz jest „stworzeniem gabinetowym”, jak kwestię ujął przed laty Jan Parandowski w książce Alchemia słowa. Autografy, gromadzone książki i przedmioty, zazwyczaj sporo mówią o ich właścicielu, to samo rzec można o własnym „kącie”, pokoju, gabinecie jako miejscu wyciszenia, odizolowania od świata i tworzenia. W przypadku Tuwima to wszystko jako „świadectwo” nabiera szczególnego waloru: wszak był jednym z najwspanialszych polskich liryków w XX wieku.

O rękopisach i książkach z archiwum poety, najcenniejszej jego części, już pisałam. Wartość ocalałych zdjęć i dokumentów, nawet niekiedy mało znaczących drobiazgów sprzed wojny podnosi dodatkowo sentyment, jaki miał do nich sam autor Kwiatów polskich. Wszak cały dobytek Tuwimów, pozostawiony w ich mieszkaniu przy ul. Mazowieckiej 7, został zaprzepaszczony pod gruzami – zaledwie w kilka dni po tym, jak opuścili Warszawę. W Muzeum skromną tę kolekcję wzbogaciły obiekty pozyskane od osób z kręgu rodziny i znajomych. Stąd od wielu lat już są tutaj np. stylowe filiżanki z portretami dziadków poety ze strony matki.

tbr1

Ocalał też mały porcelanowy krzyżyk z głową Chrystusa – świadectwo młodzieńczych rozterek poety. W roku 1915 „Nowy Kurier Łódzki” ogłosił wiersz Tuwima rozpoczęty wyznaniem „Nie skarżę się, mój Panie,/ Iżeś dał sercu memu to smutne miłowanie.” (Chrystus), skierowanym do Boga. Adresat jest oczywisty, ale… Zakochany od trzech lat „pretendent na męża” wciąż nie był pewien przychylności wybranki i nie tylko w listach, także w wierszach utrwalał swoje rozterki. Czy typowe dla młodego człowieka ze spolonizowanej rodziny o żydowskich korzeniach, to kolejna kwestia ze znakiem zapytania. W innym utworze, chyba również z 1915 roku, padają słowa: „Jeszcze się kiedyś rozsmucę,/ Jeszcze do Ciebie powrócę,/ Chrystusie…”. Oba wiersze, podobnie jak częściej od nich przywoływany Chrystus miasta, znajdziemy w wydanym wiosną 1918 roku debiutanckim zbiorze Tuwima Czyhanie na Boga. To w nim niedawny marzyciel i „wylękniony bluźnierca” hardo obwieścił :

Poezja – jest to, proszę Panów skok,
Skok Barbarzyńcy, który poczuł Boga!

tbr2

Czy porcelanowy krzyżyk „asystował” przy zapisywaniu tych wszystkich strof? Jego miejsce było ponoć na stole (w pokoju Julka), tuż obok stosiku kajetów na wiersze. Stół miał  blat osłonięty ceratą w zieloną kratę i „tajemniczą szufladę”, na klucz zamykaną, gdzie owe kajety leżały pod nieobecność właściciela. Do 1918 roku pomieściły „nieprzebraną ilość wierszy”, wedle określenia samego Tuwima, z których tylko drobna część przeszła „próbę druku” do 1939 roku. Dlatego trafiły do walizy, zakopanej w ziemi w tragicznym wrześniu. Tyle, że właśnie juwenilia najbardziej ucierpiały ze wszystkich papierów w niej upchanych: „Wszystko niemal zmurszało w ziemi – zawilgocone – rozsypywało się […] zamieniło się w bezkształtną zgniłą papkę”, ocenił zrozpaczony po powrocie do kraju.

Znamy tylko dwie fotografie z łódzkich, młodzieńczych lat Tuwima, za to bardzo różne. Jedna jest mocno zniszczona. Wykonana została w mieszkaniu Tuwimów przy ul. Św. Andrzeja (dziś A. Struga). Przedstawia przyszłego autora Kwiatów przy wspomnianym stole, nad kartką papieru lub książką, pogrążonego w myślach, jakby świat przestał istnieć. Z drugiej, zamówionej w atelier, zapewne na okoliczność matury, zerka ku nam młodzieniec skupiony, ale z cieniem powstrzymywanego uśmiechu w kącikach ust. Elegancko ubrany, z muszką starannie zawiązaną – w niespełna dziesięć lat przedzierzgnie się on z  rozwichrzonego buntownika, który poezją chce zbawić świat, w modnego literata. Jest też w Muzeum zdjęcie ojca, Izydora Tuwima, ponoć jedyne zachowane. Szczupły pan, z wąsikiem, sfotografował się w kapeluszu i z papierosem w dłoni. W papierach po poecie zachowała się  kartka z krótkim wierszem mu poświęconym, ołówkiem zanotowanym.

Z przedwojennych dokumentów poety ocalał np. indeks UW, z odnotowaną datą immatrykulowania na Wydziale Prawa i Nauk Politycznych: „11 listopada 1917”, i stemplem: „Dopuszczony do dalszych studiów”. Indeks wprawdzie został pozbawiony zdjęcia, lecz nadal wyraźny jest złożony niżej podpis Tuwima, opatrzony datą „22 XI 1917”. Jednak na tym wydziale poeta nauki nie kontynuował, choć semestr – jak widać – zaliczył. Z kolei wystawiony w sierpniu 1930 roku paszport towarzyszył mu w wojennej tułaczce. Stemple i wpisy dokumentują wiernie jej trasę od opuszczenia Warszawy 5 września 1939 roku po przybycie do Nowego Jorku w maju 1941 r. Na pobyt w Rio de Janeiro dostał Tuwim brazylijski dowód tożsamości, wystawiony z datą 14 sierpnia 1940 roku. I on się zachował. Aurę swobody, iście kabaretowego żartu, wnosi do tej kolekcji legitymacja Tuwima jako członka redakcji „Wiadomości Literackich”, z podpisem redaktora Grydzewskiego i z datą … „1 kwietna  1935” – trudno o lepszy dowcip na prima aprilis. Fotografia poety zgoła nie legitymacyjna: w ujęciu à pied, w postawie na baczność i z parasolem (zamiast karabinu!) na ramieniu. Takie były gry i zabawy w owe lata… Dokumenty powojenne pozwalają odnotować chyba wszystkie publiczne funkcje Tuwima i działalność na niwie kultury sterowanej przez komunistyczną władzę. Zachowały się też odznaczenia, którymi był przez nią nagradzany w latach 1946–1949.

tbr3

W Muzeum znajduje się kilka portretów Tuwima (namalowali takowe np. Zygmunt Menkes i Monika Żeromska) i arcyciekawy zbiór karykatur. Wśród ich autorów są tak znani artyści, jak Kazimierz Sichulski, Maja Berezowska, Władysław Daszewski, Zbigniew Pronaszko, Jerzy Zaruba, Eryk Lipiński, Jan Lenica.

tbr4

Po latach dzieła tych twórców (wszystkie są w zbiorach Muzeum) poświadczają nie tylko popularność, ale i krąg artystycznych przyjaźni Tuwima. Część owych prac należała do poety. Wybrane zdobiły jego mieszkania, te powojenne. Jak szkic Jerzego Zaruby, z ruinami w tle, gdzie Tuwim spogląda na odradzającą się Warszawę. Jest na nim dopisek poety. Poznali się jeszcze przed wojną, Zaruba już wtedy był wziętym karykaturzystą. W tym samym gabinecie zawisła Insula Juliana, prezent Szymona Kobylińskiego i jego żony Danuty, pomyślana  jako „Legenda o Poecie”. Kontur wyspy odwzorowuje charakterystyczny profil głowy Tuwima, z dopisanymi gęsto przy „linii brzegowej” tytułami zbiorów i znanych wierszy. Są tam również słowa odnoszące się do upodobań i kolekcjonerskich pasji. A całość została wystylizowana na starą mapę – takie „starocia” Tuwim uwielbiał i zbierał. Małżeństwo Kobylińskich poznał przy okazji przygotowań do druku tomów Cicer cum caule czyli groch z kapustą – „Czytelnik” zamówił u nich ilustracje.

tbr5

W mieszkaniu przy Nowym Świecie 25 (ostatnim) zawisł również portret Leopolda Staffa, ceniony pastel Stanisława Pichora z 1915 roku. Tuwim poznał swego Mistrza niewiele wcześniej. Mimo sporej różnicy wieku, zaprzyjaźnili się. Stąd był autor Snów o potędze honorowym gościem na poślubnym przyjęciu wyprawionym przez Tuwima dla warszawskich przyjaciół-poetów w knajpie zwanej Mordownia, przy Marszałkowskiej róg Siennej. A w dziewięć lat później, czyli w roku 1928, został zaproszony na ich I Zjazd w majątku Pławowice, należącym też do literata, L. H. Morstina. I jest na pamiątkowych fotografiach, z których najbardziej znane zostały wykonane na schodach pałacyku. Co więcej – Staff z biegiem lat odmienił swój sposób tworzenia. „Kibicując” skamandrytom, sam zaczął pisać jak… Tuwim na progu lat trzydziestych.

Nie tylko listy Tuwima do Staffa i dedykacje wpisywane w kolejnych tomach wierszy wyrażały jego szacunek złączony z troską o uwielbianego autora i przyjaciela. To Tuwim po wojnie, po powrocie do Warszawy, zadbał o starego już autora Wikliny, który kolejny raz (po raz pierwszy w 1915 roku) stracił wszystko i mieszkał kątem u krewnych w Krakowie, bez środków na życie, pozbawiony możliwości tworzenia. Załatwił urządzone mieszkanie w Warszawie (przy Nowym Świecie, róg Ordynackiej) i sprowadził doń państwa Staffów. Wystąpił też z inicjatywą zorganizowania uroczystości z okazji 50.lecia twórczości i 70.tych urodzin swojego Mistrza. Ale na zdjęciu  przedstawiającym fragment gabinetu Tuwima w mieszkaniu przy Nowym Świecie 25 widać jeszcze – obok pastelu Pichora, Legendy o Poecie Kobylińskiego i zdjęcia Stefanii z Ewą (fot. Dorys) – wizerunek Wieszcza Adama (grafika wg L. Horowitza).

tbr6

Część pokoju poety w mieszkaniu przy Nowym Świecie 25.Obraz własności poety, malarz niemiecki z XIX w.

Po wojnie Tuwim nabył nieduży obraz przedstawiający średniowiecznego mędrca w jego pracowni. Fascynacja poety wszystkim, co łączy się z czarami i czarną magią, jest znana, przeto jego zainteresowanie dziełem niemieckiego malarza z XIX wieku nie dziwi. Ale warto połączyć scenę z obrazu z aptekarsko-alchemiczną, bardzo osobistą wykładnią ars poetica Tuwima, wpisaną w jego dojrzałe wiersze, takie jak Aptekarz majowy i Strofy o późnym lecie (z tomu Biblia cygańska).Jest w nich zachwyt wobec natury, jej bujności aż nadmiernej i przez to spowalniającej doznania (stąd „ociężała” kadencja drugiego z wspomnianych wierszy), ale czuje się też rozczarowanie dwojakiego rodzaju. Poznawanie świata z zewnątrz przestaje poecie wystarczać: patrząc na brzozę w maju marzy zarazem, by „ubroczyć się lepkim jej osoczem”, „wyrwać spod kory jej rdzeń”. Należy bowiem wtargnąć w głąb – zdarzeń, rzeczy, słów… próbować dotrzeć do ich  esencji, szukać ich praprzyczyn. Oto sekret i recepta poezji. Stąd farmakologiczny język Aptekarza majowego, sok pulsujący w brzozie zostaje utożsamiony z krwioobiegiem. Jednak szykowane tajemnicze „smarowidło złote,/ maść żywiczna […] Nie przemoże smutku,/ Nie zagoi rany,/ Tyle tylko, że mieć będzie/ Gorzki smak wiośniany.”  Stąd w Strofach o późnym lecie o procesach zachodzących w przyrodzie mówi się jak o sporządzaniu magicznego wywaru, który burzy się w retortach… To już czysta magia i metafizyka. Obu wierszom wspólny też jest gest wycofywania się (zatem: zamknięcia się w pracowni), jako reakcji na otaczającą poetę rzeczywistość, atakowanie jego poezji i osoby za poglądy, za pochodzenie. To kolejny, gorzki powód rozczarowania wyrażonego w finale Aptekarza majowego. Z poezją wszak jest jak z ową miksturą, o której wiadomo

 Że w niej będzie świt brzozowy,
Złoty dzień, noc srebrna,
Że zielona, że majowa   
I że niepotrzebna.

Od początku lat sześćdziesiątych po rok 1995 była w Muzeum do oglądania ekspozycja, która obejmowała księgozbiór i rozmaite pamiątki po poecie, a z mebli – jego fotel i stół (który widać na zdjęciu pokoju z mieszkania przy Nowym Świecie 25). Otrzymała nazwę Gabinet Juliana Tuwima. Merytorycznie przygotował ją kustosz Tadeusz Januszewski, natomiast  plastycznie zakomponował Franciszek Starowieyski.

tbr7

Barbara Riss

Źródło ilustracji: zbiory Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza (fot. A. Kowalska, M. Bociański i inni).. Zdjęcie fragmentu gabinetu Tuwima w mieszkaniu przy ul. Nowy Świat 25 zreprodukowano wg: M. Urbanek Tuwim (Wrocław 2004). Jako zapowiedź materiału posłużył wizerunek Juliana Tuwima będący fragmentem portretu malowanego przez Monikę Żeromską.


Dodaj komentarz:

Przed dodaniem komentarza prosimy o przepisanie słów z obrazka (zabezpieczenie przed spamem).

 
Copyright © 2010-2017 Muzeum Literatury | Cennik | Polityka prywatności | Logotyp ML | Przetargi i zamówienia publiczne | BIP