Na przykład Tuwim…
Oddział: , Dodano: 8 lutego 2013

Barbara Riss przypomina twórczość i sylwetki dwóch wielkich poetów XX wieku: Juliana Tuwima i Konstantego I. Gałczyńskiego.

Gdy pada pytanie o najpopularniejszych poetów XX wieku, najczęściej słyszymy: na przykład Tuwim, ale – zaraz… przecież jest jeszcze Gałczyński…

Tuwim i Gałczyński – ten drugi był o pokolenie młodszy, a zmarł w tym samym co i autor Kwiatów polskich roku 1953: 6 grudnia, trzy tygodnie wcześniej. 9 grudnia Tuwim podtrzymywał trumnę, przemawiał nad jego grobem na Powązkach, choć nie był to pogrzeb z „urzędową pompą”. Znali się ponad ćwierć wieku. Śmierć Gałczyńskiego nim wstrząsnęła, nadmieniają o tym autorzy wspomnień o poecie… Tuż po skromnej uroczystości żałobnej naszkicował pełen sarkazmu wiersz Hołdy. Rozpoczął go słowami „A to co za makabryczna kolejka…” I nie skończył do 17 grudnia, czyli przed zaplanowanym wyjazdem do Zakopanego. Po drodze zatrzymał się jeszcze w Krakowie, gdzie drukowała się wielka Księga wierszy polskich XIX wieku w jego opracowaniu (przygotowana z pomocą J. W. Gomulickiego), a popularny tygodnik „Przekrój” szykował właśnie do druku kolejny (po rozmowie „Braci Rojek” z 1949 roku) wywiad z uwielbianym poetą (Jana Błońskiego). Ukaże się on 20 grudnia, w numerze świątecznym (454/455). Mimo licznych rozczarowań, Tuwim mógł sądzić, iż ma za sobą nie tylko powrót do sił po operacji (w marcu), ale i długi „kryzys twórczy”, i napisze wkrótce sporo nowych wierszy. Jego aktywność poświadczają też przyjaciele, z którymi spotykał się z końcem 1953 roku.

W Zakopanem Tuwim zatrzymał się w pensjonacie Halama, należącym do ZAiKS-u, którego był przecież niegdyś współzałożycielem, w 1921 roku. Śmierć dopadła go 27 grudnia niespodziewanie (choć od lat nie był „huzarem i atletą”), na skutek wylewu. Jeszcze w południe zjawił się, jak to miał w zwyczaju, na umówione spotkanie w kawiarni. Był to nieistniejący dziś „Kmicic” przy ul. Staszica, blisko górnej części Krupówek . Nawet coś zanotował siedząc przy stoliku, na serwetce, którą miał pod ręką. Te słowa okazały się ostatnimi, jakie skreślił: „(…) dla oszczędności – zgaście światło – wiekuiste”!? Utrwalił je jakby tknięty nagłym przeczuciem końca, z obawą, że jego wizerunek potomni zamienią wkrótce w monument ze spiżu. „Brązownictwa” nie cierpiał.

Po lewej: Julian Tuwim w 1913 roku, po prawej: K. I. Gałczyński, 1929 rok

Autor Kwiatów polskich i autor Zielonej Gęsi… To dzięki nim polska poezja XX wieku przestała być zacofana i tradycyjna, a dla nas – czytelników – otworzył się całkiem nowy świat doznań i wzruszeń. Co ciekawe: niezależnie od innych zasług, każdy z tych autorów podbił serca czytelników, zdobył nas sobie wierszami o miłości jako sile prowadzącej człowieka przez życie. Można doszukiwać się w tym nawiązań do etosu romantyków, do samego Mickiewicza. Wiele się zmieniło w obyczajach i w samej poezji, która podjęła nowe wyznania, by oddać ducha XX wieku i przemian spod znaku „3 M”, czyli „miasto, masa, maszyna”, ale obu poetom, Tuwimowi i Gałczyńskiemu właśnie gorące uczucie niejeden raz w życiu przydało skrzydeł. Nobilitowali przy tym świat przeżyć najprostszych – „poezję swobody, żartu i sentymentu”.

Z jedną zasadniczą różnicą: „Mistrz” Tuwim po okresie młodzieńczego buntu wskrzesił w sobie wiarę w posłannictwo poezji, z ducha „czarnoleskiej” i romantycznej. „Ranyjulek” swobodny i dziki zniknął nieodwracalnie jak „sen jaki złoty…” z końcem lat dwudziestych. Natomiast jego niepokorny „uczeń” Gałczyński – w czepku urodzony „magik i małpiszon”, szarlatan i cynik w jednej osobie – przeistoczył się w cygana artystycznego, nawet błazna, dla którego sztuka bywa igraszką, zabawą, ucieczką od codzienności. I nie zaprzestał – z biegiem lat własnych i historii – prowokowania czytelników wymyślanymi przez siebie ekstrawagancjami. Tudzież słynną „angelologią”, o której uprawomocnienie się – tak w liryce, jak w życiu nadal zabiegał po wojnie światowej (tej drugiej), w czasie gdy do literatury PRL-u wprowadzano rygorystycznie socrealizm.

Przypomnieć jednak warto, że osobowość literacka Tuwima niemal od początku manifestowała się przez różne formy artystyczne, a nie tylko wspaniałą lirykę. Nie można zapomnieć po latach o jego pracach edytorskich, słownikach – jak słynny Słownik pijacki i antologia bachiczna czy antologiach, będących efektem peregrynacji w odległe regiony historii kultury i języka, zachwytu prasłowiańszczyzną. Z kolei twórczość rozrywkowa, której on sam specjalnie nie cenił – jako usługowej – i nie dbał o jej zachowanie, nie pozostawała wcale marginesem w jego twórczości. W okresie międzywojennym był Tuwim związany prawie ze wszystkimi kabaretami i rewiami, które po latach stały się niemal symbolem Polski przedwrześniowej. Zrosły się z jej aurą tak silnie, jak szlagiery Miłość ci wszystko wybaczy Hanki Ordonówny czy Ta ostatnia niedziela z repertuaru Mieczysława Fogga. Spod pióra Tuwima wyszła też ogromna ilość tekstów, które przepadły, autorstwa innych można się dziś jedynie domyślać. Wielu w ogóle nie podpisał, albo tylko pseudonimami, np. Oldlen lub Jan Win. Do dziś rozszyfrowano ich blisko 40.

Julian Tuwim w White Plains, USA 1942 rok / K. I. Gałczyński w Śledziejowicach pod Krakowem, 1947 rok

On sam tak naprawdę cenił tylko to, co wydał Tuwim-liryk, czyli osiem zbiorów wierszy z lat 1918-1936. Po II wojnie, po powrocie do kraju w czerwcu 1946 roku, już nie dołączył następny… Za życia poety do rąk czytelników trafiły jedynie trzy wybory z przedwojennej liryki: w 1947, 1949 i z końcem 1953 roku. Ten ostatni zawierał Nowy wybór wierszy oraz garść (zaledwie) utworów powojennych. Na edycję poematu Kwiaty polskie czytelnicy – i sam autor! – czekali do 1949 roku (planowanej drugiej części Tuwim ostatecznie nie napisał). Kłopoty z publikacją tekstów satyrycznych z przedwojennego Jarmarku rymów lub do nich zbliżonych tu pomińmy.

Karty z brulionów zawierających rękopis poematu Kwiaty polskie – Archiwum poety w Muzeum Literatury

Podejściem do twórczości własnej, jej postrzeganiem różnili się mocno z Gałczyńskim, w którego osobowości nie można chyba oddzielić liryka od satyryka. Gałczyński w jednym wierszu, w każdej strofie nawet czy wersie mieszał wzruszenie i dowcip, „łezkę i groteskę” – programowo kpiąc po II wojnie z absurdów nowego systemu (choć przechylał rzecz w kierunku zabawy, też wówczas zakazanej). Do zaakceptowania stała się dla niego jedynie postawa poety-rzemieślnika. A u kresu życia ukazał oblicze poety-humanisty, w Pieśniach.

Może to przez splot tak rozmaitych, wyżej wspomnianych i innych sprzeczności, z których przynajmniej część nie poddaje się klarownej analizie, racjonalnej interpretacji, poezja Gałczyńskiego i Tuwima pozostaje wciąż bliska każdemu, budzi emocje. Zatem rozpoczęty już rok 2013 obwołany Rokiem Juliana Tuwima potraktujmy jako czas nieustającej literackiej fiesty, święto polskiej poezji.

Barbara Riss

Fotografie pochodzą ze zbiorów Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza (reprodukcje i skany: A. Kowalska, E. Tomasik).

„Ławeczka Tuwima” z rzeźbą Wojciecha Gryniewicza na Piotrkowskiej – powrót „Julka” do Łodzi (fot. F. Bojarski, 2007)


Dodaj komentarz:

Przed dodaniem komentarza prosimy o przepisanie słów z obrazka (zabezpieczenie przed spamem).

 
Copyright © 2010-2017 Muzeum Literatury | Cennik | Polityka prywatności | Logotyp ML | Przetargi i zamówienia publiczne | BIP