O kulisach wydania Notatnika niespiesznego przechodnia Jerzego Stempowskiego pisze Dorota Szczerba z Instytutu Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską, oddziału Muzeum Literatury.
Pomysł wydania Notatnika niespiesznego przechodnia Jerzego Stempowskiego sam mi się narzucił. Chciałam przeczytać wszystkie Notatniki, nie tylko tę małą część, która ukazała się w tomie Esejów dla Kassandry i doszłam do wniosku, że nie mogę być w tym pragnieniu odosobniona. Skoro Eseje zawierają tak przejmujące teksty jak Rubis O’Orient, Wronia i Sienna czy tytułowa Kassandra – w pozostałych niepublikowanych dotąd Notatnikach też muszą kryć się skarby.
Przy publikacji Listów Jerzego Stempowskiego i Marii Dąbrowskiej współpracowaliśmy w Instytucie Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską blisko z Jerzym Timoszewiczem, edytorem pism Stempowskiego. Zauważyłam, że wydanie Notatnika jest również jego pragnieniem, więcej – marzeniem życia. Nie pozostawało mi nic innego, jak przedsięwzięcie, które się zarysowało – oprzeć na wiedzy i wypracowanej przez Jerzego Timoszewicza koncepcji. Była ona prosta: wydajemy na podstawie pierwodruków, nie poprzedzając esejów Stempowskiego żadną Przedmową a jedynie krótką Notą historyczną. Nie obciążamy jego szkiców przypisami wyjaśniającymi tekst, ponieważ jest on tak erudycyjny, że wyjaśnienie wszystkich znaczeń musiałoby być drugą książką. A jak powiedział Timoszewicz urok czytania Stempowskiego polega również na tym, że nie wszystko się rozumie. Poprzestajemy więc na tych niewielu przypisach, które zostawił sam autor, dorzucając jedynie wyjaśnienia zwrotów i cytatów obcojęzycznych. Uzupełniamy natomiast książkę Indeksem osób i dzieł, w tym również dzieł muzycznych i plastycznych oraz dwustopniowym Indeksem miejsc. Jest on ukłonem w stronę Niespiesznego przechodnia, który z taką starannością opisuje widziany świat. W naszym Indeksie są: kraje – niektóre dziś już pod inną nazwą, są rzeki, góry, miasta, dzielnice a nawet konkretne ulice i domy, jakże ważne w opisie Stempowskiego muzea i kawiarnie. Pod hasłem Berdyczów czytamy: Łysa Góra, Machnowiecka ulica, Szafnagla sklep. Zapraszamy w ten sposób czytelnika do pewnego rodzaju zabawy identyfikującej drogi kogoś, kto oglądał i zwiedzał świat inaczej niż czyni się to obecnie korzystając z usług biur podróży i z takich samych przewodników. Zdecydowaliśmy się na edytorski minimalizm, dzięki czemu dostajemy do ręki nie trudną do udźwignięcia cegłę, lecz faktycznie Notatnik, rozbitą na dwa tomy niewielką, lekką książkę, którą można czytać w łóżku czy w podróży.
Jako pierwszy czytelnik integralnego Notatnika nie zawiodłam się. Faktycznie znalazłam skarby. Podzielę się pierwszym z Fantazji bywalca koncertowego. „Wychowany w domu, w którym wiele grano i zajmowano się muzyką, karierę bywalca koncertowego zacząłem bardzo wcześnie”. Tu następuje opis pierwszego koncertu, na jakim był mały Stempowski w warszawskiej Filharmonii. „Rozstrzygający natomiast był kontakt następny, w kilka miesięcy później. Miałem koło 8 lat, kiedy ojciec wziął mnie ze sobą na koncert symfoniczny. W odróżnieniu od pierwszego koncertu nie zapamiętałem zeń ani twarzy dyrygenta, ani jego nazwiska i ani jednego punktu programu. Wszystkie te szczegóły zmyło z pamięci wstrząsające wrażenie instrumentów dętych i perkusyjnych […] Po powrocie z koncertu, nic nie mówiąc, czując na przemian gorąco i zimno, położyłem się szybko do łóżka. Sen jednak nie przychodził. Płynny żywioł dźwięków niósł mnie przez szybko mijające godziny ku jakiejś przemianie, którą bez żalu i strachu witałem z radosnym wzruszeniem. Patrząc z oddalenia pół wieku, sądzę, że noc ta była rozstrzygająca dla całego późniejszego biegu moich spraw. W formie nagłej rewelacji stałem się tego dnia dostępny dla przeżyć natury innej – i dla mnie nierównie silniejszych – niż wszystkie przeżycia jakich dostarcza ambicja i tzw. Geltungstrieb [niem. potrzeba uznania]. Od tego dnia byłem posiadaczem sekretu pozwalającego patrzeć z pobłażaniem na wiele spraw zaprzątających moich rówieśników i osoby dorosłe. Postawę tę zachowałem i później we wszystkich ważniejszych okolicznościach”.
Tekst ten został napisany w 1954 roku, po raz pierwszy ukazuje się w książce dopiero dziś, niemal 60 lat później. Chciałam zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze Stempowski uchodzi za chłodnego, zdysanowanego, jak sam o sobie pisze – mało zaangażowanego. W czasach ekshibicjonizmu jego chłód może wydawać się nie tylko mało interesujący ale wręcz podejrzany. To krótkie wyznanie dorosłego o przeżyciu chłopca daje nam klucz do rozumienia tego, co kryje się za pozornym wycofaniem. Stempowski nie czuje za mało lecz za dużo, intensywność przeżyć, jakich dostarcza mu sztuka jest tak wielka, że inne, przyziemne sprawy stają się przy nich nieważne. I to właśnie on, by zachować niezależność i „czas do namysłu”, które umożliwią mu badanie kultury i pisanie, jest w stanie poświęcić bardzo wiele. Drugi klucz do rozumienia siebie pozostawił Stempowski w szkicu: Granice literatury: „Pewnego upalnego lata jako młody chłopiec, przeczytałem po kolei wszystkie dramaty Shakeseare’a. Wypadek ten miał rozstrzygający wpływ na moje późniejsze lektury, a być może i na wiele innych wyborów i decyzji. «Weź tę trzcinę i zmierz nią świątynię i tych, co się w niej modlą», mówi Apokalipsa. Trzcina ta była w moich rękach. Odrzucałem odtąd bez pardonu wszystkie książki, które wydawały mi się o wiele gorsze od Troilusa i Kressydy.”
Trudno w naszych czasach spotkać erudytę tej miary. Stempowski porusza się swobodnie po obszarze całej kultury europejskiej, od Antyku przez Odrodzenie i Barok po czasy współczesne. Zna dobrze łacinę, grekę, francuski, niemiecki, angielski, hiszpański, włoski, muzykę, sztuki plastyczne i literaturę. Studiował patrologię i medycynę, interesuje go polityka. Zakres i szczegółowość jego wiedzy mogłaby przytłaczać, gdyby nie to, że trzyma w ręku trzcinę – zna miarę rzeczy. Druga sprawa, na którą chcę zwrócić uwagę w przywołanych fragmentach to ich piękno. Zbigniew Raszewski, dla którego mistrzem w pisaniu był Stempowski, stworzył w „Raptularzu” pojęcie „prozy naukowej”. Miał na myśli teksty oparte na badaniach naukowych, które są równocześnie porywające, spełniają kryteria dzieła sztuki, są dobrą literaturą. Stempowski pisze, szlifując drogocenne kamienie słów i myśli, zdań i koncepcji.
Giedroyc publikował Notatniki zawierające przeważnie kilka mniejszych odrębnych szkiców, zwykle pod wspólnym tytułem, czasem był to po prostu tytuł pierwszego szkicu. Dlatego też później, gdy zaczęto w Polsce przedrukowywać po raz pierwszy Notatniki, najczęściej były publikowane te pierwsze a uchodziły uwadze końcowe, które w pierwodrukach „Kultury” wyglądają niemal jak ostatnie rozdziały większych szkiców. I tak nieznane były – i dopiero teraz udostępniane szerszemu gronu są perełki takie jak: Mali artyści, Dziewczyna ze stylosem, Przyspieszanie się i nieruchomość oraz wspomniane na początku Fantazje bywalca koncertowego.
Ostateczny kształt Notatnik niespiesznego przechodnia otrzymał dzięki wyjątkowej staranności redaktorskiej współwydawcy z Towarzystwa Więź – Pawłowi Kądzieli.
Dorota Szczerba
fot. Henryk Giedroyc, Jerzy Stempowski, Maisons-Laffitte, 1948
Książkę możesz kupić na stronie Więzi – zobacz
Jerzy Stempowski, Notatnik niespiesznego przechodnia, zebrał i notą wstępną opatrzył Jerzy Timoszewicz, opracowała Dorota Szczerba, Warszawa 2012, Instytut Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską, Biblioteka „Więzi”, 2 tomy.
ISBN: 978-83-62610-32-7 | liczba stron: Tom I: s. 272; tom II: s. 264 | format: 140 x 205 | oprawa: broszurowa ze skrzydełkami |
Chwała Państwu za edytorski minimalizm, dzięki któremu świetny literacki tekst nie został przysypany przyczynkarskim gruzem.
Gratuluję – książki ważnej i ciekawej, fachowo przygotowanej i potrzebnej, a w dodatku zauważonej… gdyż nie zawsze to idzie w parze. br