Wystawa Moje noce, moje dni powstała w celu przypomnienia postaci Marii Dąbrowskiej w 50. rocznicę jej śmierci, pokazania jej pisarskiej drogi oraz najistotniejszych tematów twórczości, poszerzonych o elementy biograficzne. W powszechnej świadomości Dąbrowska funkcjonuje przede wszystkim jako autorka powieści Noce i dnie, zekranizowanej przez Jerzego Antczaka w 1975 roku oraz Dziennika. Zupełnie zapomniana została jej publicystyka, nowelistyka i działalność społeczna i niepodległościowa. Ideą jest więc ukazanie pisarki jako postaci wielowymiarowej, o różnych obliczach, niejednoznacznej.
Ekspozycję podzielono na trzy główne części – odpowiadające trzem okresom życia pisarki – wpisane w historię Polski i związane z trójką towarzyszy jej życia: Marianem Dąbrowskim, Stanisławem Stempowski i Anną Kowalską. Lepszemu zrozumieniu problematyki posłuży przedstawienie środowisk, w których się obracała i osób z jej najbliższego otoczenia. Narracja została oparta na wypowiedziach zaczerpniętych z Dziennika, publicystyki i korespondencji.
Na wystawie prezentujemy bogate materiały z archiwum Dąbrowskiej – oryginalne dokumenty, rękopisy: Dzienników, tekstów publicystycznych, prozatorskich i korespondencji oraz materiały fotograficzne. Uzupełnieniem są prezentacje multimedialne i projekcje filmów dokumentalnych, kronik filmowych, nagrania z Archiwum Polskiego Radia, a także fragmenty filmu Noce i dnie. Dodatkowo w całej przestrzeni ekspozycji prezentujemy, pochodzące ze zbiorów Muzeum, prace plastyczne Marii Dąbrowskiej.
Moje noce, moje dni. W 50. rocznicę śmierci Marii Dąbrowskiej
Wystawa czynna: 14 maja – 31 grudnia 2015 r.
Muzeum Literatury
Rynek Starego Miasta 20
Warszawa
Autor scenariusza, kurator: Katarzyna Jakimiak
Komisarz: Ewa Manowiecka
Projekt i aranżacja plastyczna: Pattern Recognition Kinga Duda, Rafał Krzemiński
Fot. Anna Kowalska / ML
Trafiłam (nieprzypadkowo) na piękny wiersz Stanisława Grochowiaka, w którym z szacunkiem i czułością kreśli portret pisarki. Poezji nigdy dość, więc przywołuję wiersz w całości.
Ostatnią rozmowę z Marią Dąbrowską
przeprowadziłem przez telefon.
…Stała na wzgórzu – była drobna – w białej
Spódnicy z płótna, w bluzeczce z jedwabiu;
Na stopach miała uczniowskie skarpetki,
Które zaledwie okryły Jej kostki.
Stała na wzgórzu – w tarczy siwych włosów
Jakby w zegara słonecznego tarczy.
Czujna – płochliwa – gotowa do biegu;
O, zaraz skoczy i zbiegnie tu na dół,
Gdzie pod drzewami stoją długie stoły,
Na nich naczynia, książki, ręce kobiet
Złożone ufnie obok dłoni mężczyzn,
Lub zaplątane w grzywy starych zwierząt.
… Stała na wzgórzu – nad całym obszarem
Epoki – jedna. Nad doliną – światło.
Już tak pokorna a wciąż nie wierząca
W ścięcie warkoczy, w powieszenie luster,
W krzyżową mękę spustoszałych okien,
W myśli ostatnie, błędne rozstrzelanie.
I miał gong wybić. Ten radosny, który
Wzywa domowych w porze podwieczorku,
A oni idą, niosąc paproć z lasu,
Protezę z bitwy, zapach świec z kościoła;
I ona zbiegnie – i też coś przyniesie:
Mrówkę na dłoni lub welon weselny.
… Nie było gongu. Zadzwonił telefon.
Powstała z krzesła – a schodziła z wzgórza.
Ta w dole: chora – ta w górze: skrzywdzona,
Jak matka z córką, i jak wdowy – obie.
Podniosła się z krzesła – więc która? A która
Zakrywszy oczy, zbiegła w dół jak w cmentarz?…
Mówiłem z dwiema. Z jedną, że ma serce
Bardzo zmęczone, że już mu nie ufa…
Z drugą, że trzeba znów wrócić do miasta,
Pożegnać ptaki i powitać eter…
Z pierwszą, że umrze – z drugą, że umierać
To jakby wracać w próg szkoły z wakacji.
—————————————
… Potem się zbiegły. Potem się złączyły
W czułym uścisku dwóch zbielałych dłoni;
Zarówno jednych, kiedy w zawstydzeniu
Brały na siebie klejnot pocałunków,
Jak kiedy w wieczność odchodziły społem
Z nigdy nie zmytą plamą atramentu…
(z cyklu „Spotkania”, tom „Nie było lata”,Warszawa 1969)
piękny komentarz