„Się szło”. Zeszyty podróżne i rękopisy różne Edwarda Stachury
Oddział: , Dodano: 13 stycznia 2012

25 różnych brulionów, szkolnych zeszytów, zeszytów do nut, kołonotatników, niewielkich notesów i towarzyszące im dziesiątki luźnych kart, w tym kilka listów poety (m.in. pocztówki pisane do samego siebie), drobne dokumenty, wycinki prasowe, ulotki, serwetki, ogłoszenia, bilety. Krzysztof Rutkowski nazwał notatniki Stachury „zeszytami podróżnymi” i określenie to weszło na stałe do „historii przedmiotu”; nie ma celniejszej formuły (jest jakieś przedziwne napięcie między członami tego nazwania) dla tych zapisów z bycia w podróży, które życiem było.

Zapisy prowadzone najprawdopodobniej od 1956 roku, często równocześnie w kilku różnych zeszytach, nie stanowią klasycznego dziennika. Wyraźniejsza od lat siedemdziesiątych systematyczność i chronologia nadaje im wtedy bardziej zwarty kształt, ale i tak rozmaitość treści stanowi o ich całkowicie indywidualnym charakterze. Obok osobistych i często bardzo intymnych wyznań – refleksje i rozważania, zapisy snów, spotkań, wędrówek, zarówno tych do Leżachowa i Aleksandrowa Kujawskiego, jak i z podróży dalekich: do Meksyku, Syrii, Norwegii, Stanów Zjednoczonych, Szwajcarii i Francji. Rozmaite historie i anegdoty z życia codziennego, zasłyszane dialogi, powiedzonka, scenki obyczajowe, traktowane często jako materiał literacki. Szkice i fragmenty prozy, wykorzystane w późniejszych redakcjach w opowiadaniach z tomu Falując na wietrze (1966), Się (1977), w powieściach Cała jaskrawość (1969) i Siekierezada (1971), w opowieściach-esejach z tomu Wszystko jest poezja (1975). Brudnopisy wierszy, w tym wielu nieukończonych i niedrukowanych, piosenek, przekładów; pomysły i plany twórcze. Wypisy i cytaty. Wydatki i długi, terminarze, plany „co zrobić”, ćwiczenia z angielskiego (wiele zapisów jest w j. hiszpańskim, francuskim, angielskim), adresy, napisy przydrożne, przepisy, np. na smalec. Długo można wyliczać i próbować nazywać rozmaite formy zapisów, zawsze jednak towarzyszyć nam będzie poczucie niedelikatności zabiegu skrótu, zwłaszcza kiedy „tłumne armie reguły” katalogowania rękopisów wymuszają na koniec suchy opis. To uczucie niedelikatności, a nawet nieprzyzwoitości zasady wobec słowa często towarzyszy pracującemu nad rękopisem, zaś w przypadku autora Kropki nad ypsylonem („Schemacie, Jak ty nazywasz tych, których ująć nie możesz […]”) było szczególnie dotkliwe.

Zdać sprawę z rozmaitych przejawów codzienności, z każdej chwili istnienia, przeżycia – stąd rozmaitość dziennikowych zapisów, niemalże fizycznie odczuwalne napięcia pomiędzy nimi. Czy te napięcia są do odkrycia również w książkowych Dziennikach? Jeśli nie odrzuci się fałszywych przesłanek legendy, „nie zachłyśnie słowami”, czeka nas konwencjonalny odbiór, niewolny od zdziwienia, że Stachura chodził do dentysty, od uwag, że opisywał wschody i zachody słońca (gdy tymczasem on je notował, przywoływał, chwytał…), od zapytań o wódkę i kobiety (gdy tymczasem była jedyna Gałązka Jabłoni, a wódka też chyba na miarę tamtych czasów).

W gorączce „nadążania za życiem” Stachura od najwcześniejszych lat dojrzałego pisania projektował dzieło idealne – „Fabula rasa”, której próby znajdujemy w zeszytach podróżnych i w zachowanych luźnych kartach, opatrzonych uwagami poety, pozwalającymi wyobrazić sobie, choćby w zarysie, ów niespełniony zamysł. Fabula rasa (rzecz o egoizmie) opublikowana w 1979 roku to tekst inny, choć oczywiście będący konsekwencją drogi do tego utworu. Niemożliwy projekt spełniał się w biografii, w ryzyku przekraczania granic, na które nie każdy poeta się poważa. Decyzja pisania, śpiewania i grania na gitarze piosenek nie była przecież kontrkulturowym chwytem (co i tak stało się jednym z elementów legendy poety-wędrowca w stylu świętego Franciszka; nie należy przy tym twierdzić, iż legendy z gruntu fałszywej, gdyż obrażałoby to jej wiernych i wrażliwych wyznawców). Wynikała z uświadomienia sobie, z całą jaskrawością abstrakcyjności poezji, granic słowa.

We fragmencie archiwum poety, obok licznych kart niezrealizowanej Czystej opowieści, fragmentów z przewijającą się postacią Michała Kątnego (ciekawy wybór zapisów z zeszytów związanych z tą kreacją – alter ego poety – opublikował Krzysztof Rutkowski w tomie piątym kultowego dżinsowego wydania Poezji i prozy, Warszawa 1987, pt. Miłość czyli życie, śmierć i zmartwychwstanie Michała Kątnego zaśpiewana, wypłakana i w niebo wzięta przez edwarda stachurę), jest wiele zapisów bardzo osobistych, o których trudno powiedzieć, czy są jeszcze intymnym wyznaniem, czy już kreacją literacką (Stachura przekraczał granice…). Podobnie jak wiele partii zeszytów czy listów poety, nie mogą one być upublicznione, nie mogą do końca odsłonić przestrzeni intymności (niech więc dalej „spoczywają” w naszych zbiorach). Zainteresowaniem badaczy cieszą się różne inne rękopisy: pierwszy młodzieńczy wiersz pt. „Pająk”, wiele niezrealizowanych prób poetyckich, fragmenty prozy, tekstów nieukończonych, przekłady (m.in. z Baudelaire’a, Cortazara, Márqueza), maszynopis „Historii pewnego przekładu” dotyczącej perypetii związanych z wydaniem przekładów z Borgesa.

Wreszcie – dwa szkolne, niepozorne zeszyty zapisane lewą ręką, po wypadku. „Pogodzić się ze światem”, próba.

Planowana „Fabula rasa” nie mogła zaistnieć. Być może Czysta Opowieść o Poecie ujawnia się w okruchach ocalonych rękopisów, może tkwi właśnie w narracji zeszytów podróżnych. Może więc warto przypomnieć, przywołać autorską „Notę do czytelnika” Fabula rasa, która ukazała się druku w 1979, roku śmierci poety, z myślą o czytelniku Dzienników, 2011-2012:

Ta książka nie jest do przeczytania. Ta książka jest do odkrycia. Co jest w tej książce do odkrycia? To między innymi, ale przede wszystkim, że każda książka jest zawsze tylko książką; że wszystkie słowa są zawsze tylko słowami, nigdy nie są tym, co – z mniejszym lub większym popisem – usiłują opisać.

Ta książka jest opisem czegoś, co jest. To coś, to nieśmiertelnie żywe życie. Możesz to odkryć, jeżeli nie utkniesz na słowach, jeżeli nie zachłyśniesz się słowami, nie zadusisz słowami i nie spoczniesz na słowie jak w trumnie. Jeżeli zawieruszysz się dalej, poza słowo, poza grób.

Komu w drogę, temu teraz.

Małgorzata Wichowska


Komentarze
  • BJK 13 stycznia 2012

    Bardzo ciekawy tekst i świetnie zilustrowany. Z wielką przyjemnością przeczytałem. Pozdrawiam

  • Dodaj komentarz:

    Przed dodaniem komentarza prosimy o przepisanie słów z obrazka (zabezpieczenie przed spamem).

     
    Copyright © 2010-2017 Muzeum Literatury | Cennik | Polityka prywatności | Logotyp ML | Przetargi i zamówienia publiczne | BIP